„Nawałnica mieczy. Stal
i śnieg”
i
„Nawałnica mieczy. Krew i złoto”
– George R. R. Martin
“Pieśń lodu i ognia”
– tom 3 (Część 1 i 2)
Witajcie, witajcie! Oto coś, na co dłuuugo się zbierałem –
recenzuję właśnie tom trzeci wspaniałego cyklu Georga R. R. Martina. Oj, będzie
się działo!
Od razu mówię: „Nawałnica
mieczy” (angielskie „A storm of
swords”) w Polsce została wydana jako dwie oddzielne książki: „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” oraz „Nawałnica mieczy. Krew i złoto”, jednak
ja mam zamiar zrecenzować jako całość. Którą, de facto, są.
Akcja „Nawałnicy
mieczy” ma miejsce mniej więcej… w czasie bitwy pod Czarnym Nurtem
(kończącej „Starcie Królów”) oraz po
niej. Dlaczego tak mówię? Cóż, sam autor twierdzi, że trudno rozeznać się
dokładnie w czasie opisywanych wydarzeń, jako, że są to po prostu różne punkty
widzenia i zdarzenia na całym świecie. Niektóre trwały dłużej, niektóre krócej,
dlatego dość ciężko rozpoznać, czy przed chwilą opisana akcja jeszcze ma
miejsce podczas kolejnego fragmentu, czy też już się skończyły. Czy może nawet
dopiero będzie mieć miejsce, bo autor wyjechał troszkę w przyszłość. Cóż, jest
to troszkę zagmatwane, ale, jak dla mnie, zupełnie nie przeszkadza to w
czytaniu. Ba, czasem nawet pozwala na szerszy wgląd na sytuację Westeros. A
jest to sytuacja nie do pozazdroszczenia…
Pamiętna bitwa pod Czarnym Nurtem, w czasie której
rozgromiono wojska króla Stannisa dzięki podstępowi Krasnala, zakończyła się
dla tego ostatniego tragicznie: niemal zginął, stracił nos, wierność najemnika
Bronna (obecnie rycerza ser Bronna), oraz urząd królewskiego namiestnika.
Tymczasem ser Davos Seaworth, Cebulowy Rycerz, który w bitwie stracił niemal
wszystkich synów, cudem uniknął śmierci na płonącej rzece i zdołał wrócić do
swojego króla, Stannisa Baratheona. Jednak na zamku został wtrącony do lochu
przez Melissandre, czerwoną kapłankę z Asshai, ponoć za zdradę stanu…
Tymczasem Catelyn Stark pomaga uciec więzionemu w Riverrun
Jaimiemu Lannisterowi, wymógłszy na nim wpierw przysięgę uwolnienia jej córek
przetrzymywanych w Królewskiej Przystani. Posyła z nim Brienne z Tarthu,
kobietę – rycerza, oskarżoną o zabójstwo króla Renly’ego, oraz kuzyna
Królobójcy, ser Cleosa Freya. Za swój występek zostaje poddana aresztowi w
rodzinnym zamku. W tym samym czasie Arya Stark, która uciekła z zamku
Harrenhall, błąka się razem z Gendrym, bękartem martwego króla Roberta, i
chłopakiem nazywanym „Gorąca Bułka” w poszukiwaniu Riverrun. Niestety, na swej
drodze spotykają rycerzy ser Berica Dondarriona, wciąż wiernego rozkazom
starego namiestnika króla (Neda Starka, nie Tyriona), które mówiły: bronić wiosek.
I ten razem ze swoimi ludźmi broni wszelkich wsi, niezależnie, czy atakują
wojska króla Joffreya, króla Robba, czy ktokolwiek inny…
Cóż, nie dam rady opisać wszystkich wątków „Nawałnicy mieczy” – po prostu nie jest
to możliwe bez wklejenia tu całej książki. Ale wierzcie mi – George R. R.
Martin znów dał popis swych zdolności literackich. Jeśli będzie trzymał ten
poziom do końca, jestem gotów nawet założyć religię „martinizm” i oddawać mu
cześć J.
Reasumując: „Nawałnica
mieczy” to kolejny wspaniały tom słynnej sagi „Pieśń lodu i ognia”. Czyta się ją świetnie, nie jest to jednak
książka, którą poleciłbym do pociągu lub na noc. No, chyba że koniecznie
chcecie przegapić swoją stację, bądź przerwać czytanie dopiero na dźwięk
porannego budzika…
Ktoś Ktosiowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz