„Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1” – Jaroslaw Grzędowicz
Witajcie, witajcie! Nadszedł wielki dzień. Dziś oto
recenzuję pierwszy tom sagi, która na zawsze zmieniła moje spojrzenie na temat
science-fiction! Oto książka polskiego autora Jarosława Grzędowicza: „Pan
Lodowego Ogrodu”!
Cóż, zapytacie zapewne, jest takiego w tej książce, że
wywarła na mnie takie wrażenie? Otóż… wszystko! I bohaterowie (o nich jeszcze
się rozpiszę), i fabuła – kręta i grząska, a do tego wciągająca niczym bagno, i
w końcu świat – obca planeta położona tysiące lat świetlnych od Ziemi. Planeta,
na której naukowcy odkryli humanoidalną, cywilizowaną rasę!
Ale, ale, przejdźmy do bohaterów, którymi są… Vuko
Drakkainen , pół-fin, pół-polak z
Chorwacji, jednoosobowa ekipa ratunkowa, który (dzięki pasożytniczemu grzybowi
w mózgu – cyfralowi) potrafi poruszać się z oszałamiającą prędkością i
porozumiewać się z mieszkańcami Midgaardu (bo tak zwie się owa planeta) mimo,
że ich języki słyszał pierwszy raz w życiu. Jego misją, na czas której przybrał
imię Ulf Nitj’sefni (Ulf Nocny Wędrowiec), jest
odnalezienie zaginionych ziemskich naukowców ze stacji badawczej na Wybrzeżu
Żagli i dostarczeniu ich z powrotem na Ziemię. Oraz, jeśli będzie to konieczne,
uprzątnięciu „bałaganu” jaki narobią…
Drugim, lecz nie mniej ważnym bohaterem, jest Terkej
Tendżaruk (znany też pod Kireneńskim imieniem jako Filar, syn Oszczepnika z
klanu Żurawia), następca Tygrysiego Tronu Imperium Amitraju, którego spokojne i
dostatnie życie przerwała rebelia, mająca na celu obalenia obcej, Kireneńskiej
dynastii i przywrócenia chwały Pramatki. Jej przywódczynią była tajemnicza,
władająca Pieśnią Bogów (lokalny odpowiednik „magii”) prorokini, która przybyła
z martwej pustyni, czyniąc cuda… Teraz, celem Terkeja jest ucieczka z własnego,
nagle nieprzyjaznego, kraju… By kiedyś tam powrócić i zaprowadzić porządek…
Oto, w skrócie, bohaterowie i założenia fabularne „Pana
Lodowego Ogrodu”, lecz jeśli myślicie, że to się już nie zmieni, to jesteście w
wielkim błędzie, gdyż intryga w dziele Grzędowicza ciągle się zmienia, przeinacza
i wzbogaca się w coraz to nowe wątki. Czytając tą książkę, niemal widzi się
oczyma wyobraźni to, co się dzieje… co nie raz potrafi napędzić stracha, gdyż
panuje tam dziwny, trochę mroczny nastrój: jest to bowiem świat Wojny Bogów,
gdzie Zimna Mgła pojawia się i znika wszędzie, ożywiając zmarłych lub mordując
żywych. Lub przywołując potworne bestie – Obudzonych. Nieraz podczas czytania ciarki
potrafią przejść po plecach, na przykład przy spotkaniu Drakkainena z
człowiekiem w połowie zamienionym w drzewo…
Cóż, więcej spoilerować nie będę – lepiej samemu przeczytać
tę książkę. Którą, nawiasem mówiąc, polecam bez zastrzeżeń.
Znajdźcie drogę!
Ktoś
Ktosiowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz